Poniżej zbiór moich zaznaczeń z tygodnika Polityka.
Przepis to prawo pisane ( lex), podczas gdy prawo ( ius) oznacza kombinację ideałów sprawiedliwości, słuszności i racjonalności. Sędzia musi być gotowy do wyjścia z zaklętego świata lex i odkrywania sfery poza przepisem,
co czwarty Hindus nie umie czytać i pisać,
właśnie dyskutujemy nad przypadkiem dr. Mirosława G., gdzie dowodów na bardzo wiele zarzutów po prostu nie było, ale przeciekom nie było końca. Służyły sterowaniu opinią publiczną, aby uznała winę od razu,
w
Tianjin pnie się replika Manhattanu (która w 2019 r., kiedy zostanie ukończona, ma być, wedle projektantów, największym centrum finansowym świata),
Wysokim ludzie przypisują z góry zaradność, dzielność, dynamikę, kreatywność. Kurdupel musi udowodnić innym, że ma wszystko, co wysoki, a nawet więcej. Ci z kompleksem Napoleona przez całe życie starają się udowadniać swą wartość.
Tak jak można obecnie założyć firmę w cudzym mieszkaniu, tak samo można się w nim, bez wiedzy właściciela, zameldować
wszystkie pracujące na południu niezależne firmy ujmują w kosztorysie dodatkowe 3 proc. „na nieprzewidziane wydatki” (o włoskiej mafii),
„Firma Mentos twierdzi, że publikowane w sieci klipy wideo pokazujące ludzi wrzucających mentosy do butelki z colą były dla niej ekwiwalentem kampanii reklamowej za ponad 10 mln dol.”,
Ideologia podbudowująca współczesną kulturę oficjalną, razem z jej instytucjonalno-propagandową manifestacją, czyli systemem edukacji, objawiła już wszystkie swoje rysy: hedonizm (radość życia ponad wszystko), sentymentalizm (cudownie być razem), quasi-indywidualizm (każdy jest tak samo niepowtarzalny), egotyzm (centrum świata jest w każdym z nas), kult samorealizacji (twórz siebie!), egalitaryzm (nikt nie ma prawa się wywyższać), komunizm (braterstwo ludzi jest celem ostatecznym). Życzliwość i ciekawość świata zamiast bojaźni i drżenia. Współpraca zamiast odpowiedzialności. Pewność siebie zamiast posłuszeństwa. Wzajemność zamiast dobroci. Pokój ważniejszy od prawdy. Totalna demitologizacja z uśmiechem na ustach. Zero kompleksów. Każdy mądry, każdy twórczy. Wszyscy równi. Wszyscy się szanujemy. Staramy się rozumieć wzajemnie, ale nie zmieniać na siłę. Bo każdy ma prawo być inny i mieć swoje zdanie i swoją wrażliwość. Trzeba być otwartym na różnorodność, czerpać z tego bogactwa. Mamy tylko jedno życie i musimy się starać przeżyć je ciekawie i inteligentnie, realizując swoje zainteresowania, lecz oczywiście dając też coś od siebie innym.
Kto wie, czy tak właśnie nie zaczyna się nowa obyczajowa rewolucja. Viggo Hansen, szwedzki poseł z ramienia socjalistów, wystąpił z inicjatywą uregulowania prawnego nakładającego na mężczyzn obowiązek oddawania moczu na siedząco. Na razie testuje je w podsztokholmskim Södermanland, gdzie projekt poddawany jest pod głosowanie w radzie regionu. Brzmi to może nie najpoważniej, ale argumenty Hansena są istotne. Najważniejszy: taka sytuacja na kolejnym odcinku zrównywałaby płcie. Do tego istotny aspekt higieniczny, wystarczy zajrzeć do dowolnego publicznego pisuaru. Według Hansena, podnoszona przez niego kwestia stanowi dziś istotne pole kłótni małżeńskich (o podnoszenie deski), a ponadto sikanie na siedząco zmniejsza ryzyko raka prostaty (czego akurat lekarzom na razie nie udało się dowieść). Wcześniej, w sierpniu 2012 r., z taką inicjatywą wystąpił tajwański minister środowiska Stehen Shen i nie spotkała się ona z większym zrozumieniem. Ale początki wielkich zrywów obyczajowych przeważnie są skromne.
Znaczenie międzynarodowe Pakistanu wykracza daleko poza region. To jedyny kraj muzułmański posiadający broń atomową. To też szóste najludniejsze państwo na świecie, a 180 mln jego mieszkańców tworzy wybuchową mieszankę etniczno-kulturową.
Najprostszy graf jest zbiorem punktów, nazywanych wierzchołkami, oraz połączeń między nimi, czyli krawędzi. Intuicyjnie zrozumiałym grafem jest drzewo genealogiczne: wierzchołkami jesteśmy my i nasi coraz odleglejsi przodkowie, krawędziami – łączące nas więzy rodzinne. Euler jako wierzchołki grafu potraktował wyspy i brzegi Królewca (jego graf miał więc cztery wierzchołki), krawędziami stały się mosty. Nietrudno się przekonać, że w takim ujęciu trzy wierzchołki grafu mają po trzy krawędzie, a jeden wierzchołek (odpowiadający wyspie Kneiphof) ma ich pięć. Eulerowi udało się wykazać, że poszukiwana przez mieszczan trasa istniałaby tylko wtedy, gdyby w grafie liczba wierzchołków z nieparzystą liczbą krawędzi wynosiła zero lub dwa.
6 maja 2010 r., kiedy w ciągu pięciu minut indeks Dow Jones zmalał o blisko 1000 pkt – największy zjazd w historii giełdy! A wraz z indeksem wartość aktywów zmalała o bilion dolarów, by potem równie szybko wrócić do normy. Brakujące dolary się odnalazły, tylko że często już w innych portfelach. Branża finansowa przechowuje pamięć o feralnych wydarzeniach sprzed trzech lat pod nazwą Flash Crash.
Polska muzyka żydowska dzieli się na parę nurtów. Ten neoklezmerski – jak można by nazwać produkcje od folkowych po komercyjno-cepeliowskie – wciąż trzyma się mocno, choć zjada już własny ogon. Narodził się na zapleczu krakowskiego Festiwalu Kultury Żydowskiej; w zeszłym roku 20-lecie obchodził zespół Kroke, pierwszy z serii założonych na tej fali. Dalsze z działających do dziś krakowskich formacji są o kilka lat młodsze: w 1997 r. powstał The Cracow Klezmer Band (obecnie Bester Quartet), rok później Di Galitzyaner Klezmorim i Max Klezmer Band. Z czasem zaczęły powstawać zespoły w innych miastach, np. w Lublinie (KlezmaFour, Klezmaholics).
także amerykańscy muzycy, tacy jak Dave Krakauer, Frank London czy Michael Alpert, którzy przyczynili się do odrodzenia muzyki żydowskiej w Stanach Zjednoczonych (w kierunku zwanym jazz-klezmer fusion, w skrócie jazz-klez), korzystali ze zbiorów Mosze Bieregowskiego, które zostały tam wydane w 1981 r. przez muzykologa Marka Slobina.
Bolesne nadęcia, ataki samouwielbienia na tle martyrologicznym, zafiksowanie na tragicznej przeszłości, przewlekłe uniesienie połączone z kontemplacją własnej wyjątkowości. Do tego okresowa pomroczność wywołana ciągłym unoszeniem się honorem, patos połączony z urojeniami, ponuractwo i zaburzenia percepcji sprawiające, że w innym człowieku nie widzi się człowieka, tylko Niemca, Ruska, Roma, a zwłaszcza Żyda.
Instrument, jakim jest prawo i jego egzekucja, bywa zawodny, a wiara w jego moc iluzoryczna.
Cytując XIII-wiecznego tureckiego mistyka Szejka Edebali. – Pozwól człowiekowi zakwitnąć, a państwo również zakwitnie”.
Przeciętny ludzki żołądek może pomieścić do 70 tys. karatów, czyli w sumie 280 mln dol., choć z powodów bezpieczeństwa chodzące sejfy napełniają się jedynie nieznacznie.
myśl niemieckiego socjologa Maxa Webera: zniewolenie jest możliwe tylko wtedy, gdy istnieje choćby minimalna zgoda ofiary.
trudno narody i granice uważać za „wieczne i dokładnie zdefiniowane jednostki suwerenności terytorialnej i zbiorowej solidarności”. Trzeba je raczej widzieć jako „wymyślone wspólnoty”, przejściowe, efemeryczne stowarzyszenia, obejmujące liczne ruchome granice i subiektywne tożsamości.
tylko około 1 proc. Chińczyków trawi mleko. Za to wielu Azjatów ma wariant genu powodujący, że nawet po wypiciu niewielkiej ilości alkoholu dostają wypieków i szybkiego bicia serca, co zniechęca ich do picia i zmniejsza ryzyko alkoholizmu.
Badania przeprowadzone w 2007 r. przez kanadyjskich uczonych na dzieciach w wieku 7–12 lat wykazały, że noszenie wszelkiego rodzaju ochraniaczy sprawia, że są one bardziej skłonne do ryzykownych zachowań.
Pomysły, aby podwyższyć karę za okrutny gwałt, który kończy się śmiercią, do 25 lat, zbijano argumentem – że wówczas sprawca będzie wolał zabić.
Ceniona nad Sekwaną francuska piosenkarka, aktorka, scenarzystka, a od 13 lat również reżyserka filmowa Agnès Jaoui często bywa porównywana do Woody’ego Allena. Jej wielowątkowe, osadzone w środowisku paryskiej inteligencji melodramaty (m.in. „Gusta i guściki”, „Popatrz na mnie”) kręcą się wokół niedopasowania, odwiecznych problemów podszytych beznadziejnymi pytaniami o sens życia i sztuki.
nasz organizm posiada zdolność powracania do równowagi w zmiennych warunkach otoczenia – czyli homeostazy
Wbrew dość rozpowszechnionym wyobrażeniom, to nie przemysł najbardziej szkodzi przyrodzie, ale rolnictwo. 35 proc. powierzchni Ziemi wolnej od lodu wykorzystywane jest dziś pod uprawy. Na terenach tych pozwalamy egzystować wyłącznie użytecznym dla nas roślinom, co niszczy bioróżnorodność nie tylko flory, ale i fauny (m.in. ptaków).
kompostowanie, czyli wytwarzanie naturalnego nawozu stosowanego w ekouprawach, jest istotnym źródłem emisji gazów cieplarnianych (bardziej niebezpiecznych niż dwutlenek węgla) – metanu i tlenków azotu.
Psychologia ewolucyjna dowodzi, że w historii naszego gatunku o przetrwaniu decydowały związki z innymi osobnikami i właśnie to doprowadziło do wykształcenia w mózgu połączeń neuronalnych, sprzyjających poszukiwaniu kontaktów z innymi.
„Nie mam do kogo powiedzieć, co dziś przeżyłem dobrego i złego, i co będę robił jutro. Budzę się w nocy, spać nie mogę i ta pustka. Ciągle myślę o tej pustce. Że jestem sam”
Ile osób obudziło się dziś z pierwszą myślą, że jedyne żywe stworzenie w domu to ja? Nie przespało nocy, starając się uciec od poczucia bezużyteczności swojego istnienia? Ilu otaczająca cisza wydała się obmierzła, drobiazgi na półkach bezwartościowe, a czekające zajęcia nieskończenie nudne? Ilu czuje się nieżywym człowiekiem, ale i nie trupem jeszcze? Ilu myśli o sobie jak o balonie bez uwięzi, rozbitku dryfującym bez celu? Opłakując tych, co odeszli, tak naprawdę płacze nad sobą? Ilu pogrąży się w przygnębiającym przekonaniu, że bycie niekochanym to dla nich stan oczywisty i bezpowrotny? A w poniedziałek rano usłyszy swój głos po raz pierwszy od dwóch dni, prosząc w kiosku o bilet?
jeden z najważniejszych problemów naszych czasów. Jak dojrzeć w kulturze, która promuje cechy dziecka: radosność, otwartość, bezrefleksyjność. Gdzie pragnienie powagi jest obciachem, a dojrzałość, podobnie jak starość – obelgą.
Inny mit, bardzo rozpowszechniony wśród konsumentów, to przekonanie, że nioski (jak również kurczaki przeznaczone na mięso, tzw. brojlery) faszerowane są hormonami i antybiotykami po to, by szybciej rosły. W Unii Europejskiej stosowanie antybiotyków jako stymulatorów wzrostu jest zabronione od 2006 r.
Najdalej od Londynu leżą wyspy Pitcairn z potomkami buntowników ze statku „Bounty”, którzy osiedlili się tam w 1789 r. To najmniejsze ludnościowo terytorium świata. 45 mieszkańców utrzymuje większy kontakt z Nową Zelandią czy nawet francuską Polinezją, lecz symbolicznej więzi z Londynem nie zerwie choćby z uwagi na znaną w całym świecie historię „Bounty”. Znacznie ludniejsza jest Wyspa Świętej Heleny na Atlantyku, tak odległa i izolowana, że zwycięskie mocarstwa zesłały tam Napoleona,
druga zasada termodynamiki. Zgodnie z nią Wszechświat staje się coraz bardziej nieuporządkowany wraz z upływem czasu. Wielkością fizyczną mierzącą stopień nieuporządkowania jest entropia – i rzeczywiście wzrost entropii jest zgodny ze wszystkimi eksperymentami. Logiczną konsekwencją jest więc założenie, że w miarę cofania się w czasie entropia powinna maleć. A zatem Wszechświat w przeszłości był bardziej uładzony, niż jest teraz. W szczególności Wielki Wybuch, który uważamy za początek czasu, musiał być bardzo specjalnym stanem o maksymalnym stopniu uporządkowania.
Materia i promieniowanie w Wielkim Wybuchu były rzeczywiście w stanie maksymalnej entropii, ale pozostaje jeszcze grawitacja! To siła odpowiadająca za wzajemne przyciąganie się obiektów posiadających masę, takich jak gromady galaktyk. Gwiazdy, na przykład Słońce, również powstały dzięki grawitacyjnemu kurczeniu się wielkich chmur gazu. Twierdzę, że takie procesy, umożliwiające w końcu powstanie układów słonecznych i naszej planety – razem z jej biologicznym życiem – są możliwe tylko dlatego, że entropia grawitacji była bardzo mała w Wielkim Wybuchu. Należy więc wyjaśnić, dlaczego grawitacja była tak bardzo uporządkowana.
w geometrii konforemnej. To geometria, w której liczą się kąty, ale nie ma pojęcia odległości. Tak. Geometria, do której jesteśmy przyzwyczajeni od czasów Euklidesa, operuje pojęciem odległości. Odległość między punktami jest najmniejsza wzdłuż linii prostych. Używając tych linii, możemy zdefiniować trójkąty, sformułować słynne twierdzenie Pitagorasa i tak dalej. Jest jednak inny rodzaj geometrii, opierającej się tylko na pojęciu kąta. W geometrii konforemnej możemy nadal analizować trójkąty, nic nie wiedząc o ich wielkości. Duży i mały trójkąt są w niej nierozróżnialne, jeśli mają takie same kąty między bokami. Co więcej, linie proste są nieodróżnialne od okręgów! To fascynująca geometria. Można ją również stosować do Wszechświata. Cudownym pomysłem Einsteina było połączenie czasu i przestrzeni w czterowymiarową czasoprzestrzeń. Czasoprzestrzeń nie jest płaska, tak jak przestrzeń geometrii Euklidesowej, ale wciąż istnieje w niej czterowymiarowe pojęcie odległości. W konforemnej geometrii czasoprzestrzeni rezygnujemy nawet z tego. Nie ma więc skali długości ani czasu, ale prędkość światła jest dobrze określona. To czterowymiarowy odpowiednik kąta. Mówiąc nieco ściślej, kątom w czasoprzestrzeni odpowiadają stożki świetlne, czyli powierzchnie, po których rozchodzi się promieniowanie, a więc w szczególności poruszają się kwanty światła – fotony. Okazuje się, że taka konforemna geometria jest wystarczająca do opisu fizyki, jeśli nie interesują nas obiekty obdarzone masą. Najlepszym przykładem jest zachowanie się promieni świetlnych, które składają się z fotonów. Równania Maxwella, opisujące fotony i oddziaływania elektromagnetyczne, zupełnie nie zależą od skali czasu lub przestrzeni. Sprawa ma się podobnie z równaniami opisującymi silne oddziaływania jądrowe, jako że nośniki tych oddziaływań – gluony – są cząstkami pozbawionymi masy.
czarne dziury zdążą pochłonąć całą materię we Wszechświecie, a potem same wyparują. Czyli Wszechświat bez cząstek masywnych znowu będzie opisywalny przez geometrię konforemną?
Wszechświat nie tylko się rozszerza, ale robi to coraz szybciej! To było dużą niespodzianką. A jednak można to wyjaśnić, wprowadzając tzw. pozytywną stałą kosmologiczną do równań Einsteina. Wszechświat, zwiększając swoją objętość, ochładza się.
Teoria grawitacji Newtona była poprawna z dokładnością do trzech miejsc po przecinku. To w zupełności wystarczało, żeby wyjaśnić wyniki eksperymentów wykonywanych w jego czasach. Znacznie później uczeni zdali sobie sprawę, że niektóre obserwacje odbiegają jednak od teorii Newtona, jeżeli zastosujemy dokładniejsze metody pomiarowe. Dobrym tego przykładem jest nieznaczne odchylenie orbity planety Merkury od przewidywań grawitacji newtonowskiej. Teoria grawitacji Einsteina doskonale to wyjaśnia, chociaż dla Einsteina wcale nie to było motywacją do stworzenia ogólnej teorii względności. Dzisiaj testujemy teorię Einsteina z fenomenalną dokładnością do 15 miejsc po przecinku. Tak precyzyjne dane były zupełnie niedostępne Einsteinowi. On kierował się przesłankami filozoficznymi i poprawnością matematyczną teorii. Nie miał wykształcenia matematycznego i musiał się uczyć matematyki od innych. Jak już to zrobił i doprowadził pracę nad teorią względności do końca, okazało się, że jej przewidywania doskonale zgadzają się z zachowaniem natury.
Hiszpania przestawiła się z czasu angielskiego na niemiecki w 1942 r., przesuwając zegarki o godzinę, jako hołd gen. Franco dla Hitlera.
Kościół nad Wisłą próbuje ten proces zatrzymać. Naciska na wiernych, na media, na polityków, na parlamentarzystów, aby zakazali aborcji, najlepiej całkowicie; aby zabronili procedur in vitro, związków partnerskich i małżeństw homoseksualnych, eutanazji z wyboru. Efekt jest taki, że na inne ważne dla wierzących tematy, duchowe, etyczne, egzystencjalne, zaczyna brakować naszym kaznodziejom zainteresowania i czasu. Słowo „moralność”, które dotyczy przecież wszystkich sfer życia, zostało drastycznie zredukowane i obsługuje teraz de facto tylko obszar seksualności człowieka. Ktoś niemoralny to nie ten, który kłamie, oszukuje, zawodzi bliskich, stosuje przemoc, ale jedynie ten, kto się „niemoralnie prowadzi”, czyli z nieuporządkowanym, jak to katolicyzm nazywa, życiem seksualnym.
Holandia pierwsza na świecie w 2002 r. przekroczyła ten bioetyczny Rubikon, legalizując eutanazję na żądanie (nie mylić z życzeniem). Ale obwarowali usługę. Nie chcą u siebie śmiertelnej turystyki. Musi istnieć długotrwały związek między lekarzem a proszącym o eutanazję pacjentem. Usługodawca powinien mieć pewność, że prośba nie jest chwilową paniką. Holenderska kontrolowana śmierć to 3,5 proc. wszystkich zgonów. 90 proc. usługobiorców ma raka. Średnia wieku – 70 lat.
Krytycy porównują najczęściej Maríasa z Marcelem Proustem. Pierwszoosobowa narracja, nieustanna introspekcja, długa fraza, przemyślana, oparta na subtelnych powtórzeniach kompozycja kojarzyć się mogą z „W poszukiwaniu straconego czasu”. „Twoja twarz jutro” to rzecz, której nie można jednak jednoznacznie z francuskim mistrzem kojarzyć. W trakcie lektury ciągle mamy w głowie klasykę – choćby kuszenie Iwana Karamazowa, artykuł Raskolnikowa o Napoleonie czy spór Settembriniego z Naphtą. Hiszpański pisarz porwał się tutaj na niemożliwe. Udało mu się połączyć rzadko spotykany artyzm z prozą czysto intelektualną spod znaku Fiodora Dostojewskiego, Tomasza Manna i Roberta Musila.
W ten sposób powstaje album „The Americans”, wstęp do niego napisze sam Jack Kerouac. Książka zrewolucjonizuje fotografię i stanie się ważnym głosem w dyskusji o kondycji Ameryki lat 50. Takiej wielkiej podróży, nie za przykładem Franka, ale z własnej potrzeby, doświadczają też inni wielcy mistrzowie aparatu – Ansel Adams, Steven Shore, William Egglestone. To oni dadzą podwaliny tej fotografii drogi, w której kierunek jest tylko pretekstem.
ale 90 proc. energii nadal pochodzi z węgla, a Bełchatów jest największym emitentem CO 2 w Europie.
Mówiąc trochę mniej serio, w życiu są dwie rzeczy, których nie da się osiągnąć, jeśli lekko nie przymrużymy oczu: to miłość i pokój. Kiedy otworzysz oczy i chcesz zobaczyć, co osiągnąłeś, zostajesz z niczym.
Każdy z nas ma różny poziom reaktywności, a może ją poprawić przez tzw. ćwiczenia równoważne. Nawet te najprostsze: chodzenie po krawężniku czy pniach drzew, przysiady na jednej nodze itp. Lecz najskuteczniej reaktywność podnoszą ćwiczenia z wykorzystaniem wszelkiego typu miękkiego, a więc niestabilnego, podłoża. Samo stanie na takiej miękkiej platformie – dmuchanym materacu czy poduszce – jest wyzwaniem dla mięśni. Można im zresztą skomplikować zadanie, choćby robiąc krążenia głowy, przechylanie nią w prawo, w lewo. Błędnik ma wtedy nowe zajęcie i nie skupia się na utrzymaniu równowagi, tą więc muszą zająć się właśnie mięśnie. Kolejny stopień trudności pokonamy, zamykając oczy. Równocześnie nogi powinny być lekko ugięte w kolanach – czyli znajdować się w pozycji, jaką przyjmujemy na nartach, a palce skierowane w dół.
Co z tego, że ktoś robi setki przysiadów z dużym obciążeniem, gdy – jak się najczęściej zdarza na nartach – nagle straci równowagę i nieprzyzwyczajone do takiej sytuacji mięśnie szybko nie zareagują? Jeśli zaczną pracować o ułamek sekundy za późno, to całe naprężenia wezmą na siebie wiązadła i kolano. Efektem może być kontuzja: zerwanie wiązadeł bądź uszkodzenie łąkotki. Bo to właśnie mięśnie, napinając się w odpowiednim momencie, chronią stawy i wiązadła przed zbytnimi obciążeniami. Dlatego tak istotna jest cecha mięśni zwana reaktywnością – czyli ich zdolność do szybkiej reakcji na bodźce.
Gdy nie rozmawiasz z innymi o swoim i ich cierpieniu, nie masz skali porównawczej, wydaje ci się, że twój ból jest ekstremalny, choć może być całkiem standardowy .
Ktoś, kto uważa, że jego życie od niego zależy, umiejętnie zaopiekuje się sobą.
Aż ¼ Polaków nadal nie ma konta w banku, a ponad 80 proc. zobowiązań regulujemy gotówką.
Płatności zbliżeniowe są realizowane w dwóch trybach: online oraz offline. Te techniczne kwestie zazwyczaj wydają się nieistotne dla płacącego, ale stają się ważne w przypadku kradzieży karty. Podczas transakcji w trybie online terminal łączy się z bankiem, który wystawił kartę i sprawdza, czy nie jest zastrzeżona oraz czy są na niej wystarczające środki. Często jednak w przypadku drobnych płatności niewymagających podawania numeru PIN stosowany jest tryb offline. W tym przypadku terminal w ogóle nie kontaktuje się z bankiem, więc nie może stwierdzić, czy karta nie została np. przed chwilą zastrzeżona. Tryb offline ma tę zaletę, że jeszcze bardziej przyspiesza tempo transakcji. Trwa ona wówczas zaledwie kilka, a nie kilkanaście sekund, jak w przypadku trybu online, gdy trzeba nawiązać połączenie z bankiem. W trybie offline jedynym zabezpieczeniem jest sprawdzenie limitów ustalonych na samej karcie przez bank. Czasami po kilku transakcjach offline lub po przekroczeniu pewnej kwoty karta poinformuje terminal i użytkownika, że następną płatność trzeba wykonać w trybie online, czyli połączyć się z bankiem.
patrząc od strony naukowej, trudno jest rozstrzygnąć, czy umysł jest identyczny ze strukturą biologiczną, czy może raczej jest jakąś jej funkcją.
Metafora to ogromnie istotne narzędzie myślenia i działania, posiadające podbudowę neuronalną w mózgu. Przenosi bowiem struktury znaczące z jednych pojęć na drugie i dzięki temu umożliwia nam rozumienie nowych zjawisk. Okazuje się więc, że pojęcia abstrakcyjne – takie jak liczba, miłość, dyskusja – mogą być zrozumiane tylko poprzez metafory.
Szczególną pozycją niewiast w Polsce zadziwieni byli pruscy rozbiorcy. Urzędnik Schirrmeister w memoriale z 1800 r. stwierdził, że już dawno przenikliwi obserwatorzy ludzkich spraw zauważyli, że te narody, które „z pewną rezygnacją” w ich religii oddają cześć bóstwom żeńskim, również w świeckich sprawach poświęcają płci przeciwnej szczególną uwagę i pozwalają jej sobą kierować. Mowa, oczywiście, o kulcie maryjnym i czczeniu świętych niewiast, nieobecnych wśród protestanckich Prusaków, celebrujących wyłącznie bóstwa męskie. Jak więc dowodzi dalej Schirrmeister, sytuacja taka występowała w krajach katolickich, w tym i w Polsce, gdzie doszło do specyficznego poddania duchowego mężczyzn kobietom. Mężczyzna ofiarowywał kobiecie zarówno swoją wolę, jak i rozum, tak w sprawach domowych, jak i w kwestii interesów.
Podróżujący po Rzeczpospolitej w okresie Sejmu Wielkiego Niemiec Friedrich Schultz oceniał, że kobiety mają tu „zwycięski wpływ na wszelkie sprawy. (…) Wdzięk powierzchowny i wypływająca zeń siła przekonania, sztuka zręcznego pochlebiania, obudzania pewnych nadziei, zmiękczania łzami, wzruszania miłą niecierpliwością, pięknym gniewem przerażania; powolności i grzeczności, które natura im dała jako oręż przeciw mężczyźnie – umieją użyć bardzo trafnie. Przymioty te złączone z chytrością i umiejętnością słowa, cudów dokazują; miłość, zapał, zachwycenie równie wiele czynią jak złoto, klejnoty, ekwipaże i często też się równie zużytkowują”.
Bergman po nakręceniu wielogodzinnej sagi rodzinnej „Fanny i Aleksander” zajął się pisaniem książek. Sporadycznie realizował filmy telewizyjne, pracował w teatrze. Do kina nie wrócił nigdy. Węgier Bela Tarr po premierze arcydzieła „Koń turyński” też ogłosił zakończenie kariery
1. Gone Home. Dramat obyczajowy o trudnym dojrzewaniu nastolatki do autonomii. 2. Kentucky Route Zero. Przepiękna halucynacja, czyli realizm magiczny w wysmakowanej oprawie wizualnej – w odcinkach. 3. The Last of Us. Mężczyzna, który stracił wszystko, i dziewczynka z resztkami nadziei w postapokaliptycznym świecie. 4. Metro: Last Light. Przesycona zabużańską melancholią ballada o niedobitkach ludzkości w tunelach moskiewskiego metra. 5. Papers, Please. „Dystopijny thriller biurokratyczny” – dramaty zwykłych ludzi na punkcie granicznym i sumienie celnika. 6. Proteus. Doświadczenie poznania i czysty, dziecięcy zachwyt w pikselowym świecie tęczowo kolorowej wyspy. 7. Shelter. Borsucza mama w swej opiece nad małymi bezradna wobec sił, którym nie ma szansy sprostać – wizualny majstersztyk, metafizyczny darwinizm. 8. The Stanley Parable. Stanley próbuje wyjść z biura – bodaj najbardziej błyskotliwy i prowokacyjny eksperyment narracyjny roku. 9. Tearaway. Świat papierowych wycinanek ożywiony przez twórców „LittleBigPlanet” wzorcowo wykorzystujących możliwości PlayStation Vita. 10. Tomb Raider. Efektowny powrót panny archeolog Lary Croft – choć żal, że już tylko w formule dla dorosłych. Prawdopodobnie zawstydzające przeoczenie: Ni No Kuni: Wrath of the White Witch. Japońska gra fabularna, co do której mamy podejrzenie graniczące z pewnością, że zasługuje na laury, ale nie zdążyliśmy się o tym upewnić.
Spojrzenie prosto w oczy świadczy w zachodniej kulturze o uczciwości zamiarów. W świecie arabskim inaczej – w kontaktach między ludźmi o różnym statusie społecznym jest niedopuszczalne.
Słońce wraz z planetami biegnie wokół centrum z prędkością 220 km/s, dokonując pełnego obiegu w ciągu 230 mln lat.
Gwiazda powstaje, gdy obłok międzygwiazdowy zapada się pod wpływem własnej grawitacji. W jej wnętrzu samorzutnie uruchamia się reaktor termojądrowy przetwarzający wodór na hel i pierwiastki cięższe od helu, tradycyjnie nazywane w astronomii metalami. Gdy dalsza przemiana pierwiastków jest już z takich czy innych względów niemożliwa, zawartość reaktora zostaje częściowo lub całkowicie rozproszona w przestrzeni międzygwiazdowej. Pierwsze gwiazdy składały się niemal wyłącznie z wodoru i helu. Kolejne gwiezdne pokolenia zawierały coraz więcej metali; coraz bogatsza w nie stawała się też materia międzygwiazdowa. Na pewnym etapie tego procesu metali było już tyle, że wokół gwiazd zaczęły powstawać układy planetarne.
brązowe karły – obiekty pośrednie między gwiazdami i planetami.
Wpajanie mojemu pokoleniu iście średniowiecznej pogardy dla spraw wizerunku nie kończyło się na negatywnych postaciach w powieściach. Czy zresztą takich negatywnych, skoro wszyscy pewnie chętnie się z nimi identyfikowali? Wszyscy bohaterowie wzorcowi, tacy jak Pan Samochodzik, mieli swój wygląd w głębokiej pogardzie. Szkoła fundowała nam kolejną porcję nauk komunistycznego PR: nauczycielki mówiły: „to dobra dziewczyna, skromna, cicha myszka, posłuszna, nie pyskuje”. Oto idealny materiał do formowania. Szara mysz.
W amerykańskiej wersji tej historii to Moskwa mrugnęła pierwsza i postanowiła wycofać rakiety z wyspy. W rzeczywistości to jednak Amerykanie sprowokowali całe zamieszanie, montując rakiety Jupiter w Turcji, czyli w pobliżu radzieckich granic. Po kryzysie musieli je wycofać. Mimo to Biały Dom, przy dobrowolnym udziale amerykańskiej prasy, odtrąbił zwycięstwo i uczynił z kryzysu kubańskiego mit założycielski legendy o niezłomnym prezydencie Johnie F. Kennedym.
telefony faktycznie potrafią odpowiedzieć na wszystkie pytania – z wyjątkiem tych ważnych.
Przy wielkim dębowym stole siedzi Krzysztof Mroziewicz otoczony wianuszkiem ślicznych pań. Krzysztof jak to Krzysztof – oczy tygrysio zmrużone. Od czasu do czasu tylko rzuci ćwierć zdania. A panie w amoku. Tak sprawdza się jego twierdzenie, iż: „Kasta dziennikarska przetrwa, ponieważ ludzie, spotykając się, zadają sobie zawsze to samo pytanie: Co słychać?”.
w Wielkiej Brytanii organizacja Sense About Science (Z sensem o nauce) od 2006 r. publikuje coroczne raporty, w których zbiera wypowiedzi celebrytów na temat nauki i medycyny, a następnie prosi specjalistów o skonfrontowanie ich z rzetelną wiedzą.
i nie wykryto związku szczepionek z autyzmem czy alergiami. Badania dowodzą również, że mleko matki nie jest w stanie zapewnić skutecznej ochrony przed chorobami, na które uodparniają szczepienia.
Odmiany roślin uzyskane dzięki metodom inżynierii genetycznej są najlepiej przebadanym rodzajem żywności na świecie. Szacuje się, że od połowy lat 90. XX w. zjedzono ok. 2 trylionów posiłków zawierających GMO. O bezpieczeństwie takiej żywności zapewniają liczne publikacje naukowe i raporty oraz oficjalne stanowiska kilkudziesięciu akademii i towarzystw uczonych (m.in. prezydium Polskiej Akademii Nauk), jak również instytucji takich jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Ponadto dzięki roślinom GMO na świecie przez ostatnie 17 lat zużyto prawie 500 mln ton mniej pestycydów.
A poważnie mówiąc, to „Osiem i pół” Felliniego, „Zwierciadło” i „Rublowa” Tarkowskiego… Te trzy na pewno. Potem musiałbym się zastanawiać, co wziąć z Antonioniego, Buńuela, Bergmana czy Pasoliniego.
„Terra Deflorata” i „Spodchmurykapelusza”, w których Czesław Niemen osiągał szczyty muzycznej hermetyczności.
Wielki Austriak stwierdził, że manipulacje pojedynczymi atomami nigdy nie będą możliwe. Skąd taka radykalna myśl u wizjonera nauki? – Nie ma pewności, ale moja interpretacja jest taka, że Schrödinger walczył wewnętrznie z ideą, iż mechanika kwantowa powinna mieć zastosowanie nie tylko w skali mikro-, ale i makroskopowej, że superpozycję powinniśmy obserwować także w życiu codziennym. Schrödingerowi pomysł ten wydawał się równie niepokojący jak przedmiot jego osławionego eksperymentu myślowego – z kotem. Fizyk wyobraził sobie skrzynkę, w niej cząstkę radioaktywną, zapadkę z młoteczkiem i fiolkę wypełnioną trującym gazem. Jeśli cząstka się rozpada, zapadka uwalnia młotek, ten rozbija fiolkę, a kot pada trupem. Ponieważ jednak pudło jest zamknięte, a cząstka – obiekt ściśle kwantowy – znajduje się w stanie superpozycji, czyli kombinacji stanu przed i po rozpadzie, to i biedne zwierzę egzystuje gdzieś w absurdalnym rozkroku między życiem a śmiercią. Trwa w nim tak długo, jak długo nikt nie zagląda do pudła, czyli nie dokonuje pomiaru wytrącającego układ ze stanu superpozycji.
W 1995 r. grupa Winelanda, której zasadniczy skład pozostaje niezmienny już od 38 lat, zbudowała pierwsze kwantowe bramki logiczne, czyli najmniejsze funkcjonalne elementy takich maszyn liczących. Trzy lata później Winelandowi udało się wprowadzić pary jonów w stan tzw. splątania kwantowego, przeczący tradycyjnym intuicjom. Objawia się tym, że mierząc stan jednego obiektu, natychmiast ustalamy stan drugiego, bez względu na dzielącą je odległość. To „upiorne oddziaływanie”, jak mawiał Albert Einstein, jest bardzo pożądane dla efektywnego działania komputera kwantowego, zwłaszcza gdy splątać uda się więcej atomów, co Wineland uczynił w 2000 r.
zmienności stałych fizycznych, czyli parametrów opisujących intensywność oddziaływań podstawowych. Niewykluczone, że mimo wszystko zmieniają się one wraz z upływem czasu. Byłoby to odkrycie o niezwykłej wadze.
Zegary Winelanda są tak bardzo czułe, że ich przesunięcie o parę centymetrów w górę lub w dół powoduje zmiany w tempie odmierzanego czasu. Efekt ten wynika bezpośrednio z ogólnej teorii względności. Im zegar bliżej środka Ziemi, tym chodzi wolniej.
Zwyczaj deformowania był popularny wśród wielu ludów na całym świecie, ale do Europy w I tys. naszej ery trafił wraz z Hunami. Ponieważ tzw. czaszki wieżowe mieli głównie przedstawiciele elit, stały się one wyznacznikiem statusu społecznego i ideałem urody.
Polskie prawo dopuszcza przerwanie ciąży m.in. wtedy, gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Czy mamy prawo skazywać bardzo ciężko upośledzone dzieci na kilkumiesięczną czy kilkuletnią wegetację, jeśli jedyne, co im możemy zaoferować, to opieka paliatywna? Czy życie, które ogranicza się tylko do przeżywania choroby, cierpienia i czekania na śmierć, jest błogosławieństwem? – zastanawia się bioetyczka dr Joanna Różyńska. – Wydaje się, że tym, co cenimy, jest nie tyle samo życie biologiczne, ale życie osobowe – zdolność do świadomego przeżywania swojego istnienia, do formułowania planów i marzeń, wchodzenia w relacje z innymi ludźmi, zawierania przyjaźni, kochania.
Nie można sensownie pytać, czy życie jest lepsze bądź gorsze od nieistnienia – mówi dr Różyńska. – Ale nie musimy wdawać się w karkołomne porównania istnienia z nieistnieniem, aby dostrzec cierpienie drugiego i wziąć na siebie odpowiedzialność moralną za jakość życia, jakim obdarzamy nasze dzieci.
Trzy z nich to stare pirackie bazy na Karaibach: Saint Kitts i Nevis, Dominika oraz Antigua i Barbudy.
Atrakcyjność maltańskiej oferty opiera się właśnie na tym, że klient płaci za jeden paszport, a dostaje obywatelstwo 28 państw. Nadanie maltańskiego obywatelstwa chińskiemu biznesmenowi oznacza, że może on założyć firmę w Monachium i kupić gospodarstwo rolne pod Tallinem. Rozdźwięk polega na tym, że Malta skasowała przy okazji ponad milion euro, a ewentualne koszty poniosą Niemcy i Estonia.
Marka należy do założonej w 1985 r. przez Ortegę firmy Inditex Group, podobnie jak Zara Home, Bershka, Pull&Bear, Stradivarius, Oysho, Massimo Dutti oraz Uterqüe.
GUS: – Ponad połowa małżeństw przed 25 rokiem życia ma dziecko przed upływem 9 miesięcy od ślubu, są więc de facto pod presją nieplanowanej ciąży.
W ZSRR prawie do końca obowiązywała doktryna odgórnej ateizacji społeczeństwa i zwalczania religii jako przesądu i obskurantyzmu. Prawosławie, tak jak inne Kościoły i religie w ZSRR, po prostu niszczono.
Od kilkudziesięciu lat hodowcy stosują tzw. mutagenezę. Polega ona na wywoływaniu tysięcy przypadkowych mutacji w DNA roślin za pomocą substancji chemicznych lub promieniowania jonizującego (np. bombardowania nasion promieniami rentgenowskimi).
Uprawiane obecnie rośliny GMO – w ogromnej większości soja, kukurydza, bawełna i rzepak – na razie wyposażane są właściwie tylko w dwie cechy: odporność na środki chwastobójcze oraz atakujące rośliny owady.
Jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w Europie w połowie XIX w. był wielki głód w Irlandii. Wyspa ta uzależniła się od upraw ziemniaków, które zaatakował przywieziony z Ameryki grzyb Phytophthora infestans (tzw. zaraza ziemniaka). Zniszczenie upraw spowodowało skurczenie się populacji Irlandii aż o 20–25 proc. Milion ludzi zmarło z głodu, a półtora wyemigrowało (głównie do USA).
Obce planety odkrywane są obecnie głównie tzw. metodą tranzytową. Gdy planeta towarzysząca gwieździe przesuwa się na tle jej tarczy, wywołuje jej okresowe pociemnienie. Analizując intensywność i czas pociemnienia, można obliczyć promień planety i okres jej obiegu. W takich badaniach specjalizował się teleskop Keplera i to on wykrywał 95 proc. wszystkich obcych planet. Jednak żeby oszacować np. masę planety oraz zidentyfikować, czy ma atmosferę, potrzebne są dodatkowe, dość skomplikowane pomiary i obserwacje.
sukces „Idy”, ale też bezkompromisowa twórczość Lecha Majewskiego. Wizjonerski „Młyn i krzyż” Majewskiego zobaczyło do tej pory w Europie 124 147 osób (blisko trzy razy więcej niż w Polsce). To wynik porównywalny z oglądalnością elitarnego „Essential Killing” Skolimowskiego i znacznie lepszy od osiągniętego przez „W ciemności” Holland.
Zaprezentowane wyniki wskazują, że badacze są coraz bliżej osiągnięcia tzw. wyspy stabilności, czyli obszaru na układzie okresowym, gdzie superciężkie pierwiastki ponownie stają się trwałe i stabilne. Jak wiadomo, każdy kolejny pierwiastek na tablicy Mendelejewa ma coraz większe jądro atomowe, a w nim coraz więcej protonów i neutronów. Im większa liczba protonów i neutronów, tym pierwiastek jest z reguły mniej stabilny. To dlatego tak trudno spotkać w przyrodzie pierwiastki o liczbie atomowej powyżej 92 (uran). Naukowcy przypuszczają jednak, że po przekroczeniu pewnej magicznej granicy atomy ponownie stają się stabilne. Nowo odkryty pierwiastek nr 117 wydaje się potwierdzać tę hipotezę.
Trudno o heroizm, gdy lodowaty wiatr targa tobą jak workiem kartofli, wymiotujesz żółcią i wszystkie zmysły masz nastawione na ucieczkę w dół, byle uprzedzić uderzenie choroby wysokościowej.
A więc podatek dochodowy, państwowe emerytury, edukacja i służba zdrowia – do likwidacji. Kobiety mają siedzieć w domach, rodzić i wychowywać dzieci (nawet poczęte w wyniku gwałtu, bo aborcja powinna być całkowicie zakazana), a nie np. kandydować w wyborach. A morderców trzeba wieszać na szubienicy. Tak było do tej pory, jednak w kampanii wyborczej JKM, jakby w poczuciu rosnącej siły połączonej z bezkarnością, rozbudował swoje credo w kwestii praw kobiet, mówiąc, że je „czasem się troszeczkę gwałci” oraz w sprawach historii najnowszej, twierdząc, że „nie ma dowodu, iż Hitler wiedział o Holocauście”. Te słowa, w połączeniu z dawnymi wybrykami prezesa KNP, np. wypowiedziami na temat sportowców niepełnosprawnych czy dzieci z chorobami umysłowymi, sprawiły, że wróciły podejrzenia o faszystowskie ciągoty JKM.
Antysemityzm tradycyjny ma natomiast charakter kulturowo-religijny i formował się przez wieki pod wpływem Kościołów chrześcijańskich. Obejmuje przeświadczenia, że Żydzi są zbiorowo odpowiedzialni za ukrzyżowanie Chrystusa; że prześladowania i pogromy, a także Holocaust, są zasłużoną karą za „bogobójstwo”, a Żydzi porywają i zabijają chrześcijańskie dzieci w celach rytualnych („na macę”).
Globalnie najpowszechniejszym stereotypem jest przekonanie, że Żydzi są bardziej lojalni wobec Izraela niż państwa swego zamieszkania. To hasło było punktem wyjścia do antysemickiej polityki Hitlera i wszystkich innych jego naśladowców.
Równie niepokojące są globalne wyniki w sprawie Holocaustu. 35 proc. ludzi nigdy o nim nie słyszało!
Zgładzenie w środku Europy sześciu milionów obywateli wielu państw europejskich tylko dlatego, że byli pochodzenia żydowskiego, nie jest sprawą jedynie między Niemcami a Żydami. W tej masowej zbrodni brali udział nie tylko niemieccy gorliwi kaci hitlerowscy, lecz także część ludności okupowanych przez Niemców krajów.
żydowscy mieszkańcy Izraela i diaspora to razem kilkanaście, najprawdopodobniej niespełna 14 mln. Z badania ADL wynika więc, że na jednego Żyda przypada prawie 80 antysemitów.
W szczycie komina ciepłego powietrza tworzą się cumulusy. Piękne, białe i puszyste – chmury dobrej pogody.
depresja jest chorobą związaną z wadliwym funkcjonowaniem dwóch ważnych neuroprzekaźników w mózgu – serotoniny i noradrenaliny (chociaż niektórzy mają wątpliwości, czy ich zbyt niski poziom jest przyczyną czy skutkiem choroby) – oraz z nieprawidłowościami, jak określają to lekarze, funkcjonowania osi podwzgórze–przysadka–nadnercza, nadmiernie wytwarzającej hormony stresu, m.in.
„diagnozując” w codziennym życiu drugiego człowieka, staramy się uchwycić przede wszystkim jego cechy negatywne, w przekonaniu, że gdy tu popełnimy jakąś omyłkę, będzie to groźne dla realizacji naszych celów. Więc dziś te negatywnie zorientowane radary pracują na pełnych obrotach.
Osoby narcystyczne, przeświadczone, że należy im się specjalne traktowanie (na przykład z powodu doznanych w przeszłości krzywd i cierpień), reagują tzw. wyprzedzającą agresją nie tyle na obiektywnie doznaną krzywdę, ile na samo zagrożenie krytyką czy niedocenianiem zasług. W efekcie rodzi się w nich wrogość, którą ujawniają łatwiej niż osoby rzeczywiście krzywdzone, ale z niską samooceną, bez przekonania o swojej wyjątkowości.
Makiawelizm to cecha oparta na cynicznym obrazie świata społecznego. – Makiaweliści nie przeżywają emocji, gdy ich zachowania ranią innych – mówi prof. Skarżyńska. – Są przeświadczeni, że natura ludzka jest zła, ludzie na ogół głupi i egoistyczni. Przypisują sobie umiejętność manipulowania ludzkimi emocjami, prawo, by wykorzystywać słabości innych.
ekstremalne, krańcowe opinie nie tylko łatwiej się zauważa niż te neutralne, ale też uznaje za bardziej szczere. Więc w powszechnym zgiełku ludzie starają się być wyraziści i szczerzy, „dający zawsze wyraz swoim racjom”. – Do bólu – uśmiecha się prof. Skarżyńska. – Cudzego bólu.
nawet na obcesowe uwagi uprzejmie odpowiadać, uśmiechać się do kierowców, gdy przechodzisz przez jezdnię, dotrzymywać słowa (obiecałeś, że wypijesz z kimś kawę – wypij), interesować się po trosze wszystkim – nawet samochodami i sportem, żeby mieć o czym z każdym porozmawiać (ludzie uwielbiają okazywać się ekspertami). Nie napinać się, nie obrażać, nie brać wszystkiego nadto do siebie. Mówić ludziom dobre rzeczy. Ten elementarz savoir-vivre’u to przecież podstawy inteligencji społecznej. Poszedł na makulaturę, bo – jak powiada – nasze społeczeństwo zachłysnęło się wolnością i równością. Równie koślawo pojętymi, jak ideologia indywidualizmu.
Piketty słusznie przesunął punkt ciężkości z nierówności dochodów na kumulujące się przez lata i pokolenia nierówności majątkowe.
Podatek spadkowy jest konieczny. Bez niego łatwo tworzą się dynastie bogactwa. Jedni rodzą się szokująco biedni, a drudzy szokująco bogaci. To jest niemoralne. Podatek spadkowy stoi na straży publicznej moralności. Bez niego, kto się urodzi w slumsie, ma tysiące razy mniejsze szanse życiowe niż ten, kto urodzi się w dobrej dzielnicy. Tego się nie da uzasadnić moralnie ani ekonomicznie. O 50-latkach można zawsze powiedzieć, że jeden jest miliarderem, a drugi żebrakiem, bo jeden się lenił, a drugi ciężko pracował. To zwykle nie jest prawda, ale teoretycznie jest to przynajmniej możliwe. Takiej różnicy bogactwa między ludźmi, którzy są od dwóch dni na świecie, nie da się sprawiedliwie uzasadnić. To słynna teza noblisty Amartyi Sena, że dobre społeczeństwo i dobra gospodarka wymagają nie tylko równych szans, lecz także w miarę równych możliwości. Dlatego podatek spadkowy jest konieczny, podobnie jak progresywny podatek osobisty. Nierówności się tak nie zlikwiduje, ale można je mieć przynajmniej pod ograniczoną kontrolą.
Tylko ktoś, kto przeszedł drogę Czarnej Wenus, czyli Saartie Bartman, słynnej hotentockiej mieszkanki Afryki Południowej, która na początku XIX w. stała się obiektem pseudonaukowych eksperymentów. Ich celem było udowodnienie, że nie należy ona do ludzkiej rasy. Poświęcił jej głośny film inny Europejczyk Abdellatif Kechiche.
Przypominamy, żeby dokładnie przeczytać każdą umowę przed podpisaniem, sprawdzić dane akwizytora. Możemy też poprosić o wzorzec umowy, a na jej podpisanie umówić się na inny dzień. Ponadto w przypadku zawarcia umowy poza lokalem operatora mamy 10 dni na odstąpienie od tej umowy bez żadnych konsekwencji
klient, który coś dostaje w prezencie, czuje się zobowiązany do rewanżu i chętniej sięga po portfel.
-
czemu w Krakowie powstanie nie było możliwe: bo konserwator nie wyraził zgody
Jeśli matura, to w jednej z kilku prestiżowych szkół średnich. Ukończenie Liceum Nowodworskiego, najstarszej krakowskiej szkoły średniej, wciąż nobilituje.
Jeśli sumienie, to oczywiście katolickie, bo innego nie ma. Słowa „wartości” używa się już bez żadnych przymiotników, bo wiadomo, że chodzi o wartości chrześcijańskie, ponieważ moralność poza religią nie istnieje. To zawłaszczenie języka idzie dalej. Teraz nawet słowo „etyka”, ostatni świecki bastion aksjologii, zaczyna oznaczać etykę katolicką. Już nie używa się słowa „zarodek” czy „płód”, bo brzmi to teraz wręcz nieludzko, ale wyłącznie „dziecko”, które jest „zabijane”.
6 zmysłów – tak nazywa się sztandarowy projekt sześciu krakowskich festiwali (Misteria Paschalia, Sacrum Profanum, Selector Festival, Art Boom, Off Camera i Boska Komedia),
Rozwijają się: festiwal teatralny Boska Komedia Bartosza Szydłowskiego (the best of wszystkich znaczących scen Polski, organizowany często z większym rozmachem niż Warszawskie Spotkania Teatralne), poświęcony sztukom wizualnym ArtBoom oraz muzyczny Unsound.
Na bardzo wysokim poziomie stoją coroczne edycje Miesiąca Fotografii. Dzięki finansowym zastrzykom nabierają życia wegetujące dotąd inicjatywy: najstarszy w kraju – Krakowski Festiwal Filmowy, któremu miasto „sprezentowało” mocną konkurencję w postaci naszpikowanej gwiazdami Off Plus Camery; popularność ugruntowuje Festiwal Kultury Żydowskiej, młodnieją Reminiscencje Teatralne.
Dobrze radzi sobie Narodowy Stary Teatr. Zimowa batalia o jego kształt, przerywanie spektakli gwizdkami i okrzykami „hańba” przez smoleńską prawicę paradoksalnie ściągnęły doń jeszcze większą publiczność. Pozostałości po nudnawej dyrekcji Mikołaja Grabowskiego nowy dyrektor Jan Klata zamiótł do kąta, stawiając na repertuar pełen odważnych inscenizacji narodowych klasyków i gwałtownych polemik z rzeczywistością (np. duet Strzępka-Demirski). Gwiazdą jest Piotr Sieklucki, niestrudzony animator kameralnego Teatru Nowego z ulicy Gazowej na Kazimierzu. Spektakle gra prowokacyjnie o godz. 19.15 (równo ze Starym), co sezon ma parę głośnych medialnie premier (m.in. o matkach dzieciobójczyniach, molestowaniu dzieci, akceptacji mniejszości seksualnych).
Jest jeszcze Zbiornik Kultury, Zderzak, wciąż niedotowana Otwarta Pracownia. Przyszłość czeka z pewnością kilka niezależnych galerii (Cellar, Goldex Poldex, Skład Solny) prowadzonych przez młodszych kuratorów.
Dorosły wilk je po trzy kilogramy mięsa dziennie.
Dwa lata temu hiszpańska Fundacja BBVA ogłosiła wyniki badań wiedzy naukowej obywateli Unii Europejskiej. Okazało się, że prawie 45 proc. Polaków (średnia dla Unii to 24,7 proc.) uważa, że „Bóg stworzył człowieka mniej więcej takiego, jak wygląda on dziś”, a tylko 37 proc. (średnia dla UE wyniosła 63,7 proc.), że „człowiek powstał w wyniku ewolucji z wcześniejszych gatunków zwierzęcych”.
Narysowany wtedy Irak jest sztucznym tworem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nigdy wcześniej nie istniał na tych ziemiach przypominający go organizm polityczny, a mieszanka wyznań i etniczności w nim zamknięta od początku miała charakter wybuchowy. Największym błędem okazało się jednak włączenie do niego ziem kurdyjskich. Kilku nieśmiałych tubylców już wtedy przy mapach, zimą 1920 r., zwracało na to uwagę pani Bell. Ale trzymającym ołówki chodziło tylko o jedno – stworzenie iluzji państwa, zupełnie podporządkowanego Londynowi, na obszarze bogatym w ropę naftową, koniecznie z dostępem do morza. Tak Brytyjczycy wykreowali pierwsze w historii państwo do wydobywania ropy.
Minister spraw zagranicznych Józef Beck postanowił pomysł Göringa zbyć milczeniem. Miał własne mocarstwowe plany. Dzień później gościł u siebie przywódcę mniejszości węgierskiej w Czechosłowacji, hrabiego Janosa Esterhazyego, aby porozmawiać o wspólnych interesach obu narodów. Beckowi marzyła się wspólna granica polsko-węgierska oraz zawarcie ścisłego sojuszu. Budapeszt pragnął odzyskać ziemie utracone po pierwszej wojnie światowej, na mocy traktatu podpisanego w pałacu Grand Trianon. A to oznaczało aneksję całej Słowacji oraz Rusi Zakarpackiej.
W realizacji misternego przedsięwzięcia szefa MSZ wspierał Oddział II Sztabu Głównego (polski wywiad, tzw. Dwójka). Od 1935 r. działał przy nim tzw. Komitet Siedmiu, przygotowujący pod kierunkiem mjr. Edmunda Charaszkiewicza plany polskiego powstania na Zaolziu. Prace te nadzorował zaufany człowiek Becka, dyrektor Wydziału Personalnego MSZ kpt. Wiktor Tomir Drymmer. Za jego przyzwoleniem 17 września 1938 r. szef Dwójki płk Tadeusz Pełczyński wysłał na Górny Śląsk mjr. Feliksa Ankersteina, aby zaktywizował, tworzone przez kilka lat, zakonspirowane grupy bojowe i objął dowództwo nad powstaniem. Przeprowadzono kilka akcji dywersyjnych na Zaolziu, atakując czeskie urzędy, gdy nagle okazało się to zupełnie zbyteczne.
„Ponieważ skłopotany obecnie świat boi się państw dynamicznych i chętnie się z nimi układa, by nie dopuścić do awantury – podkreślajmy te elementy, które świadczą i czynią wrażenie, że jesteśmy dynamiczni” – nakazywał we wrześniu 1937 r. w instrukcji dla polskiej delegacji na Zgromadzenie Ligi Narodów Józef Beck. Rok później II RP udowodniła, jak bardzo jest dynamiczna. Gdy w Monachium ważyły się losy Czechosłowacji, przesłano do Pragi ultimatum, żądając zwrotu Zaolzia. Na jego tereny armia Rzeczpospolitej zwycięsko wkroczyła 2 października 1938 r.
Tymczasem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych krystalizowały się plany dalszej ekspansji. Tuż przed aneksją Zaolzia szef Wydziału Wschodniego MSZ Tadeusz Kobylański spotkał się z posłem Andrasem de Horym. Tym razem Polacy zaproponowali Węgrom, aby ich wywiad zaczął przeprowadzać zamachy terrorystyczne na terenie Rusi Zakarpackiej. Kobylański obiecał wsparcie Dwójki dla takich operacji.
bo religia nie jest i nigdy nie była dla większości Polaków ważna, choć często ważny był Kościół jako wspólnota zastępująca państwo i społeczeństwo.
Ptaki oczywiście latają, ale też nieźle biegają, a nogi mają ustawione pionowo pod tułowiem. Wyewoluowały z małych nadrzewnych dinozaurów w połowie okresu jurajskiego (ok. 150 mln lat temu).
Narodzinom dinozaurów, tak jak i ich zagładzie, towarzyszył koniec świata. Ten pierwszy, sprzed 245 mln lat, o wciąż nierozpoznanej przyczynie, był naprawdę przerażający w swoich skutkach. Na przełomie ery paleozoicznej i mezozoicznej (ściślej – na granicy perm/trias, 250 mln lat temu) wymarło 90 proc. gatunków organizmów morskich i niewiele mniej fauny lądowej. Gdyby nie ten kataklizm, człowiek i jego cywilizacja miałyby szansę zaistnieć miliony lat wcześniej, gdyż pod koniec paleozoiku na lądzie królowały gady ssakokształtne (synapsydy) – nasi dalecy prapraprzodkowie. Niestety, po permskim końcu świata niedobitki tych kręgowców musiały zejść do podziemia. W ciągu triasu (250–200 mln lat temu), najstarszego okresu ery mezozoicznej, rozwinęły się archozaury, przodkowie dinozaurów, które wkrótce niepodzielnie zapanowały nad lądami.
na przełomie lat 70. i 80. Walter Alvarez, wraz ze swym ojcem Luisem Alvarezem, fizykiem i noblistą, przedstawili wiarygodne dowody, iż masowe wymieranie na przełomie kredy i trzeciorzędu, tak spektakularnie podkreślone przez zagładę dinozaurów, było dziełem zderzenia Ziemi z jakimś ciałem kosmicznym. Jakkolwiek przez 10 lat nie potrafili wskazać krateru impaktowego, to dysponowali koronnym dowodem – występującą na całym globie warstewką iłu z podwyższoną zawartością irydu. Warstewka oddzielała osady kredy od trzeciorzędu, a iryd był w sposób oczywisty „autografem” ciała kosmicznego – planetoidy lub komety. Stwierdzono także obecność specyficznie zdeformowanych minerałów, odkryto mikrotektyty, charakterystyczne sferule itp. A zabójczy krater, odkryty dopiero 10 lat później, Natura ukryła go głęboko pod wodą, u wybrzeży półwyspu Jukatan w Ameryce Środkowej.
Za punkt zwrotny można uznać artykuł fizyka Alberta-Laszlo Barabasiego, pracującego w Notre-Dame University w Stanach Zjednoczonych, opublikowany w lutym 2010 r. w „Nature”. Uczony pokazuje w nim, że na podstawie danych uzyskanych z sieci telefonii komórkowych może nie tylko określić, kto gdzie przebywał w przeszłości, lecz także z 93-procentowym prawdopodobieństwem wskazać przyszłą lokalizację abonenta.
Niby w kieszeni masz z grubsza tyle, co stażysta, ale w głowie masz mniej. Nie możesz żyć mrzonkami, jak 20-, 30-, 40-latki. Nie przeżyjesz skoku adrenaliny na widok chłopaka, który patrzy na ciebie z pożądaniem, albo gdy umawiasz się z dziewczyną na wino. Nie liczysz nie tylko na seks, ale też na miłe muśnięcia, na pocałunki ani na obiecujące spojrzenie. To się już nie zdarzy. Nikt cię nie chce dotykać. Przez lata nikt nie popatrzy na ciebie z afirmującym zainteresowaniem. Sam tak na siebie nie patrzysz.
W 1994 r. uchwalono ustawę zakazującą usuwania ciąży „ze wskazań społecznych”. Wyjątek – gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa (np. gwałtu, kazirodztwa), gdy zagraża zdrowiu i życiu matki lub gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Ale w tyle głowy – zaznaczmy, u części – zostało przekonanie, że poród musi boleć, a kobieta ma rodzić. Od tego jest. I od seksu, który wciąż w polskiej mentalności jest niemoralny. A już na pewno niemoralna jest kobieta, która uprawia seks nie dla prokreacji.
w Polsce stosunek przerywany dalej jest najpowszechniejszą metodą zapobiegania ciąży – i jest to europejski ewenement. Jak można jednocześnie zwalczać i aborcję, i antykoncepcję – pozostaje wielką tajemnicą sumień (i logiki).
Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w 2011 r. na ok. 5 tys. inwazyjnych badań prenatalnych 724 miało pozytywny wynik, wykazując wadę genetyczną płodu. 620 matek (ok. 80 proc.) zdecydowało o wcześniejszym zakończeniu ciąży.
Kolejną kwestią powinno być objęcie badaniami przesiewowymi w pierwszym trymestrze ciąży, tzw. testem PAPPA (na który składa się wspomniane badanie krwi na białko PAPPA i gonadotropinę kosmówkową oraz USG, w którym najważniejszy jest pomiar przezierności karku, tzw. NT), wszystkich ciężarnych, a nie tylko tych powyżej 35 roku życia, którym prawo gwarantuje dostęp do badań – przynajmniej na papierze. Przecież 70 proc. dzieci z zespołem Downa rodzą matki, które nie ukończyły 35 lat.
Autorzy „Czwartej rewolucji” proponują więc państwo hybrydę, nie tylko w sensie zadaniowym, ale też ustrojowym. Jako brytyjscy liberałowie nie mogą bezpośrednio zaatakować demokracji, więc robią to w rękawiczkach. Proponują rozszerzenie demokracji bezpośredniej na poziomie lokalnym w zamian za merytokrację w dziedzinach ogólnopaństwowych i długoterminowych. Piszą, że tak naprawdę każdy problem, który ma co najmniej 10-letnią perspektywę (emerytury, polityka reprodukcyjna, energetyka), powinien być „wyłączony spod zmiennych humorów ludu” i powierzony specjalnym komisjom i ekspertom.
Niemiecki Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nie można przyszłej matce narzucać poświęceń przekraczających zwykłą miarę utrudnień i ofiar wynikających z ciąży i porodu.
chodzi o pojęcie tzw. przymusowego samarytanina. Prawo może premiować czy w jakiś sposób pochwalać czyny heroiczne. Ale nie może wymuszać takich postaw od obywateli. Na pewno za sprzeczne z Europejską Konwencją Praw Człowieka zostałoby także uznane ustawodawstwo krajowe, które stawiałoby wyżej płód niż życie matki. Np. w sytuacji, gdy płód ugrzęźnie w drogach rodnych i to grozi śmiercią matki, żaden lekarz nie ma prawa zawahać się go rozkawałkować, jeżeli to będzie jedyna droga dla uratowania życia matki. Oczywiście lekarze powinni być uczeni, by dbać o życie i matki, i płodu. Jednak w sytuacji konfliktu muszą dać priorytet życiu urodzonemu, czyli matce.
Według mnie, kobieta ma wszelkie uprawnienia do swojego ciała. Ale nie można też zmuszać lekarzy do przerywania ciąży w późniejszym stadium, gdy płód jest już zdolny do samodzielnego życia. Rozwiązanie, które idzie na kompromis, w większości cywilizowanych krajów jest takie, że w pewnym okresie, w najwcześniejszym stadium ciąży, decyzja o jej utrzymaniu należy do kobiety. Natomiast późniejsze przerwanie ciąży obwarowane jest różnymi warunkami. Tak jak w Polsce zagrożeniem życia, pewnymi uszkodzeniami płodu czy ciążą wynikłą z czynu zagrożonego, zwłaszcza zgwałcenia.
W niektórych stanach USA dopuszcza się roszczenia sądowe przeciw osobom, które zawinionymi czynami dopuściły do urodzenia się dziedzicznie chorego dziecka (tzw. wrongful life) albo martwego dziecka ( wrongful death).
Na przykład przy in vitro nie powinno się próbować zapłodnień bez końca, bo stymulacja hormonalna odbija się niekorzystnie na zdrowiu kobiety. Nie jestem entuzjastką in vitro w każdych warunkach i w każdej sytuacji dlatego, że liczne nieudane próby wprowadzają pewien rodzaj natręctwa. Tych prób powinno być powiedzmy pięć, a później lekarz, zgodnie z zasadami wiedzy medycznej, nie powinien pacjentce proponować więcej.
Powiedziałabym, że z klauzuli sumienia może skorzystać osoba bezpośrednio wykonująca daną czynność medyczną. Np. przy przerywaniu ciąży w Polsce, zgodnie z ustawą, jeden lekarz orzeka, drugi wykonuje. Ten, który orzeka, daje świadectwo wiedzy medycznej, a nie swojej wiary; on nie powinien móc skorzystać z klauzuli sumienia. Musi się ustosunkować do zaistniałej sytuacji i danej pacjentki. Lekarz, który wykonuje zabieg, sprawdza, czy w konkretnej sytuacji pacjentki nie ma przeciwwskazań do zabiegu. On powinien mieć prawo powołać się na klauzulę sumienia, bo własnoręcznie czynność wykonuje, ma z pacjentką bezpośredni kontakt. Z tych samych powodów nie można klauzuli rozciągnąć np. na aptekarzy. Aptekarz nie ma pełnej informacji medycznej o pacjencie, dlatego nie może odwołać się do sumienia, bo przepisane leki mogą ratować życie. Nie powinni też z klauzuli korzystać ci, którzy nie chcą kierować na badania prenatalne albo zatajają wynik takiego badania. Droga do przerwania ciąży w takich wypadkach jest tak odległa, że nie ma racjonalnych powodów, by takim osobom przysługiwała klauzula sumienia.
nawet wielkie umysły nie mogą trwać w stanie permanentnej wątpliwości – prokurują więc fikcyjne historie i zachowują się tak, jakby były one prawdziwe.
że co 10 lat podwaja się liczba publikacji naukowych, co oznacza, że śledzenie postępów choćby tylko we własnej dziedzinie badań stanowi wyzwanie ponad ludzkie siły. Zasoby niewiedzy rosną – bo każde nowe odkrycie rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Nauka powinna więc polegać na rozbudzaniu i pielęgnowaniu ignorancji – ale nie tej zwykłej, trywialnej, płynącej z ordynarnego braku informacji, lecz rozumianej jako umiejętność zadawania prostych pytań w coraz bardziej złożonej rzeczywistości, umiejętność utrzymania przytomności umysłu pod lawiną faktów i danych.
Już w 1997 r. zaobserwowano, że w krwiobiegu matki krąży płodowy DNA, reprezentujący cały genom dziecka. – Odkrycie to przyczyniło się do zmiany powszechnie obowiązującego poglądu o nieprzenikaniu przez barierę łożyskową pomiędzy matką a płodem cząsteczek kwasów nukleinowych
Ten płodowy DNA uwalniany jest do krwi matki z łożyska i znajduje się w niej do momentu zakończenia ciąży. W ostatnim czasie, dzięki nowym i bardzo szybkim metodom odczytywania kolejności nukleotydów w DNA, udało się wykorzystać powyższe obserwacje w praktyce. Doprowadziły one do przełomu polegającego na bezpośrednim badaniu we krwi markerów genetycznych, pozwalających wykryć najczęstsze nieprawidłowości w chromosomach, nazywane fachowo aberracjami, które są główną przyczyną wad genetycznych
Dzięki nieinwazyjnym badaniom genetycznym, które oceniają wolne DNA płodu, możemy teraz oszacować ryzyko urodzenia dzieci z zespołem Downa, Edwardsa i Patau
W Polsce i w większości krajów Europy badanie płodu w kierunku wykrycia nieprawidłowej liczby chromosomów obejmuje przede wszystkim, między 11 a 14 tygodniem ciąży, badanie usg. wraz z badaniem biochemicznym, nazywanym testem PAPP-A. Gdy są ku temu wskazania, ocenia się również kariotyp (czyli zestaw chromosomów u dziecka), co wymaga wykonania wspomnianej amniopunkcji.
Ze światem łączyły Kvikkjokk tylko łodzie, które docierały tu latem. Mieszkańcy zbierali się wtedy na przystani, ciekawi, kto przypłynął. W latach 50. XX w. zbudowano drogę.
Nie mówić „na zdrowie”. Nie wypada bekać, także chłopcom. Jeść rosół ostrożnie. Zdjąć czapkę przy samym grobie. Mężczyzna używa wyłącznie czarnego parasola. Mężczyzna z reguły powinien siadać ze stopami na podłodze; odległość między kolanami – „na trzy, cztery palce”. Wystarczą cztery psiknięcia. W toalecie nie witamy się ani nie pozdrawiamy.
Przez wieki Żydzi na Bliskim Wschodzie byli najniżej w hierarchii społecznej. Opodatkowani do granic możliwości, bezlitośnie pogardzani, dla Arabów byli ludźmi bez honoru. Konflikt z nimi był poniżej arabskiej godności. Gdy więc w 1948 r. Dawid Ben Gurion ogłosił powstanie Izraela w Palestynie, a potem niewielkie siły izraelskie pokonały siedem połączonych armii arabskich, dla Arabów był to szok.
Dużo gorzej poszło Jeffowi Mizanskey’emu, oskarżonemu w 1993 r. o nielegalny zakup pięciu funtów sprasowanej marihuany. Jeff miał już na koncie dwa wyroki związane z marihuaną, zgodnie z prawem trzeci musiałby być bardzo surowy. I był. Sąd nie uwierzył, że oskarżony nie wiedział, co kupuje, i skazał go na dożywocie.
indeksu glikemicznego (IG). Jest to wskaźnik określający, w jakim stopniu i tempie dany produkt węglowodanowy podnosi poziom cukru we krwi (im niższy wskaźnik IG, tym lepiej). Artykuły spożywcze powyżej 70 IG sprzyjają tyciu, ponieważ szybciej przychodzi po nich głód i sprzyjają odkładaniu tłuszczu w tkankach na skutek dużych skoków poziomu insuliny (szczegółowe tabele z wartościami IG, podobnie jak z kalorycznością i składem podstawowych składników odżywczych, można łatwo znaleźć w internecie i warto do nich zaglądać). – Dlatego rodzaj węglowodanów w pożywieniu jest dość istotny – wyjaśnia Beata Kozińska. – U regularnych biegaczy powinny być one jak najmniej przetworzone: makaron pełnoziarnisty, kasze jak najmniej łuskane, ryż basmati, górskie, a nie błyskawiczne płatki owsiane, warzywa, pieczywo razowe lub pełnoziarniste.
Wystarczy zmieszać pół litra soku i pół litra wody i otrzymujemy litr napoju izotonicznego – mówi Beata Kozińska. – Albo 200 ml soku zagęszczonego dodać do 800 ml wody. A na koniec do takiego napoju dosypać szczyptę soli kuchennej. Sól podnosi poziom sodu, ale również pobudza pragnienie.
sumienie to zdolność do działania zgodnie z rozeznaniem zasad dobra i zła (prawa naturalnego), a w szczególności stosowania ogólnej normy do konkretnych przypadków, jakie niesie życie. Nasza ogólna zdolność kierowania się rozumem w działaniu dążącym do dobra i unikającym zła, zdolność zwana cnotą roztropności, wymaga umocowania w praktycznej sprawczości, która wiąże intelekt z wolą, wyzwalając konkretne działanie skierowane ku dobru. Człowiek nie może czynić dobra inaczej niż w oparciu o tę władzę i „mechanizm” podejmowania decyzji, jaki jest mu z natury dany. Dlatego, o ile działa sam i na własną odpowiedzialność, musi być posłuszny własnemu sumieniu. Inaczej działa pod przymusem. Skoro nie można być dobrym, nie działając w zgodzie z wewnętrznym przekonaniem, co jest dobre, a tym samym w zgodzie z własnym sumieniem, to tym samym każdy ma i obowiązek, i prawo działać w zgodzie z własnym sumieniem. Czy znaczy to, że dwie osoby znajdujące się w podobnej sytuacji, lecz kierowane zupełnie przeciwstawnymi aktami („głosami”) sumienia, mogą postąpić całkowicie różnie, a mimo to obie postąpią dobrze? Ależ skąd! Byłby to czystej wody relatywizm. Jeśli na przykład ktoś, kierując się głosem sumienia, nie wykona aborcji, a ktoś inny, kierując się głosem sumienia, aborcji w analogicznych okolicznościach dokona, to tylko ten pierwszy zasługuje na uznanie w danym przypadku jego prawa do postępowania w zgodzie z własnym sumieniem, a ten drugi nie. Dlaczego? Ano dlatego, że sumienie tego pierwszego zostało „dobrze ukształtowane”, a sumienie tego drugiego zostało źle ukształtowane lub zdeprawowane. Które więc sumienie jest dobrze ukształtowane? Ano dobrze ukształtowane jest sumienie wtedy, gdy odczytuje prawo Boże odnoszące się do spraw ludzkich, czyli prawo naturalne. Skąd jednak mamy wiedzieć, że istnieje prawo naturalne i które z jego (dość licznych, trzeba powiedzieć) „odczytań” jest prawdziwe? Otóż uczy nas tego religia katolicka i Kościół święty. Dlatego każdy ma prawo i obowiązek działać w zgodzie z własnym sumieniem, lecz tylko pod warunkiem, że będzie respektował prawo naturalne, którego jedynym upoważnionym interpretatorem jest Kościół. Kto więc uczyni cokolwiek niezgodnego z doktryną Kościoła, ten choćby i działał w zgodzie z własnym sumieniem, grzeszy, gdyż dopuścił, aby jego sumienie zostało źle wychowane.
To prawo do tożsamości. Niemcy, właśnie na to prawo się powołując, pozamykali swoje „okna życia”, z których my jesteśmy tak dumni. Dziecko ma prawo wiedzieć, kim jest. Jednak wedle projektu polskiej ustawy będzie musiała mu wystarczyć wiedza o dacie i miejscu urodzenia genetycznego rodzica. Imienia i nazwiska poznać nie będzie mogło.
Na początku była moralność W swojej najnowszej książce Frans de Waal szuka źródeł ludzkiej religijności. A pomaga mu w tym obserwacja zachowań szympansów bonobo. Goran Tomasevic/Reuters / Forum Bonobo żyją tylko w jednym rejonie Afryki, ale są małpami niezwykłymi pod każdym względem. Marcin Rotkiewicz | 1708 words Intrygujący tytuł, „Bonobo i ateista”, nowej książki jednego z najsłynniejszych badaczy życia szympansów prof. Fransa de Waala z Emory University w Atlancie dobrze puentuje jej treść. Autor skupia się bowiem na dwóch tematach. Pierwszy symbolizują bonobo, niezwykły gatunek szympansów karłowatych (łacińska nazwa: Pan paniscus), żyjących – w odróżnieniu od szympansów zwyczajnych ( Pan troglodytes) – tylko w jednym rejonie Afryki Centralnej, na południe od rzeki Kongo. Zwierzęta te są ogromnie dla nauki intrygujące, gdyż człowiek dzieli z nimi (i szympansami zwyczajnymi) prawie 99 proc. materiału genetycznego. A jeszcze 6–7 mln lat temu chodził po Ziemi, gdzieś w Afryce, nasz wspólny przodek. Powód drugi zainteresowania tymi małpami to ich unikalne zachowania. W odróżnieniu od szympansów zwyczajnych samce bonobo nie zabijają innych samców swojego gatunku żyjących w obcych terytorialnie grupach. Kolejna zaskakująca odmienność to rządy samic w społecznościach bonobo – choć słabsze fizycznie, potrafią tworzyć między sobą koalicje i trzymają w ryzach bardziej skłonnych do agresji samców. Ponadto wśród szympansów karłowatych seks pełni nie tylko funkcję mającą zachęcać do prokreacji, ale też jest ważnym rytuałem i spoiwem społecznym. Trwa krótko, ale odbywa się we wszelkich możliwych (również tych trudnych do wyobrażenia dla nas) pozycjach, jak również w układach homoseksualnych. Najwyraźniej służąc łagodzeniu konfliktów, ale także powitaniom (bonobo dotykają swoje genitalia na „dzień dobry”). Powyższe cechy przyniosły szympansom karłowatym sławę „małpich hipisów”, wśród których króluje wolna miłość i pokój, w przeciwieństwie do znacznie bardziej agresywnych oraz silniejszych fizycznie szympansów zwyczajnych („szympansy są z Marsa, bonobo z Wenus”). Okazuje się, że nie tylko. Podczas przeprowadzanych przez naukowców eksperymentów bonobo odróżniały się także większą chęcią do współpracy i empatią. Skąd te odmienności? Przede wszystkim z powodu środowiska, w którym żyją – obfitego w pokarm, więc niewywołującego tak silnej wewnątrzgrupowej konkurencji. A przede wszystkim niezmuszającego do szukania, często w pojedynkę, żywności. To pozwala na wspólne spędzanie czasu i tworzenie wewnątrzgrupowych silnych więzi. Dlatego dla Fransa de Waala bonobo są symbolem tego, że natura – choć bywa okrutna i bezwzględna – potrafi stworzyć istoty kroczące bardziej pokojową drogą i empatyczne. My zaś, ludzie, trochę przypominamy bonobo, a trochę szympansy. Jesteśmy „małpą dwubiegunową”. Holenderski uczony, którego tygodnik „Time” umieścił w 2007 r. na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi świata, od dobrych kilku lat zajmuje się nie tylko opisywaniem fascynującego życia naszych małpich kuzynów, ale również pytaniem, skąd się wzięła ludzka moralność. Nie inaczej jest na kartach „Bonobo i ateisty”. Moralna matrioszka De Waal poprzez intrygujące opisy niezwykłych (wręcz „ludzkich”) zachowań zwierząt (nie tylko małp, ale również gryzoni, wilków czy słoni), których sam był świadkiem lub poznał dzięki publikacjom innych naukowców, stara się pokazać, iż nasza moralność nie spadła z nieba. Ona wyewoluowała, podobnie do agresji czy lęku. Trudno wprawdzie mówić o moralności wśród zwierząt, jednak – zdaniem de Waala – z pewnością mamy u nich do czynienia, a szczególnie wśród małp człekokształtnych, z jakąś protomoralnością. Uczony w „Bonobo i ateiście” po raz kolejny rozwija swoją wizję tego, jak owa ewolucja wyglądała. Fundamentem moralności jest empatia, czyli zdolność odczuwania tego, co przeżywają inni. De Waal posługuje się tu metaforą rosyjskiej matrioszki. W opublikowanym cztery lata temu na łamach POLITYKI (31/10) wywiadzie, tak tłumaczył swoją koncepcję: ta moralna matrioszka składa się z trzech lalek. Najmniejsza, znajdująca się w samym środku, liczy sobie ponad 100 mln lat, bo wiąże się z zaawansowaną opieką ssaków nad potomstwem. Troska o młode, reagowanie na ich potrzeby dały podstawy do czegoś, co de Waal nazywa emocjonalnym zarażeniem. Niepokój dziecka wywołuje nasz niepokój. Druga, średnia matrioszka, to zdolność rozumienia źródeł emocji innych. Przykładem jej działania może być wzajemne pocieszanie się szympansów, gdy jedna małpa przytula drugą, która przed chwilą przegrała walkę z silniejszym osobnikiem. Albo pomoc rannym pobratymcom. Np. w Täi National Park na Wybrzeżu Kości Słoniowej zaobserwowano, że szympansy oczyszczają rany osobników poturbowanych przez pantery i odganiają z nich muchy. Zwalniają także tempo marszu, by ranni mogli nadążyć za grupą. W pełni rozwinięta zdolność rozumienia innych wymaga poznawczego odróżnienia ja–świat zewnętrzny, pewnej świadomości samego siebie. Wydaje się, że coś takiego posiadły wyłącznie małpy człekokształtne, delfiny, słonie i ludzie. Czyli te zwierzęta, które są w stanie przejść tzw. test lustra, a więc rozpoznać, że widoczna w nim postać to one same. Natomiast ostatnia matrioszka, ta największa, to całkowite zrozumienie perspektywy kogoś innego – wyobrażenie sobie tego, co on czuje i czego potrzebuje. De Waal uważa, że tę trzecią lalkę posiadają tylko ludzie. Choć u szympansów też odnotowywane są „dziwne” zachowania, jak przypadki pomocy ptakom, wskazujące na rozumienie potrzeb przedstawicieli nawet innych gatunków. Do zbudowania moralności sama empatia oczywiście nie wystarczy – potrzeba jeszcze sprawiedliwości (czyli poczucia, że postępujemy fair) oraz wzajemności (ja pomogłem tobie, ty pomożesz mnie). Ale ich pierwociny również występują u zwierząt, co de Waal wykazał eksperymentalnie. Małpy (a dokładnie makaki) buntowały się, jeśli nie były sprawiedliwie nagradzane za wykonane zadania. W „Bonobo i ateiście” holenderski uczony tak jeszcze ujmuje to, co zdecydowanie wyróżnia nas w świecie zwierząt: „Wkładamy wiele wysiłku w dbanie o relacje na poziomie grupy i wypracowujemy pojęcia dobra i zła obowiązujące wszystkie osoby, nie tylko nas i naszych bliskich krewnych. Chociaż ten poziom nie jest całkowicie nieobecny u małp człekokształtnych (…), wymaga on jednak bardziej zaawansowanych zdolności do myślenia abstrakcyjnego, jak również antycypowania tego, co może nastąpić, jeśli pozwolimy, żeby innym uchodziło na sucho zachowanie, które nas nie dotyczy nawet bezpośrednio. Potrafimy wyobrażać sobie, jak wpłynie to na dobro wspólne”. Po co nam religia Koncepcja ewolucji moralności przedstawiona przez de Waala służy nie tylko temu, by rozwikłać zagadkę powstania zasad organizujących życie społeczności ludzkich. Za jej pomocą przeciwstawia się tym hipotezom, które głoszą, że ewolucja organizmów żywych to niemal wyłącznie okrutny i samolubny proces, a moralność jest jedynie cienką warstwą lub fasadą zakrywającą bezwzględną walkę o byt. Polemizuje w ten sposób m.in. z implikacjami słynnej teorii „samolubnego genu”, spopularyzowanej przez Richarda Dawkinsa w głośnej książce o tym tytule wydanej w 1976 r. Frans de Waal na kartach „Bonobo i ateisty” wypowiada się natomiast po raz pierwszy na temat relacji moralność –religia. W tej kwestii nie ma on wątpliwości, że to nie Bóg zaznajomił nas z moralnością, gdyż było raczej na odwrót. Czyli wprowadziliśmy postać Boga, aby pomagał nam żyć tak, jak czuliśmy, że powinniśmy. „Mój tok myślenia zakłada, że moralność poprzedza religię, zwłaszcza religie dominujące dzisiaj. My, ludzie, byliśmy moralni, kiedy w małych hordach wędrowaliśmy po sawannie. Dopiero kiedy zaczęły się zwiększać rozmiary społeczeństw, a zasady wzajemności i reputacji stopniowo traciły siłę, pojawiła się konieczność istnienia moralizującego Boga” – pisze de Waal. Myli się jednak ten, kto po tych słowach oczekuje frontalnego ataku ze strony holenderskiego uczonego na religię. Wręcz przeciwnie – de Waal staje w jej obronie! A dokładniej mówiąc, polemizuje z „neoateistami”, przede wszystkim Samem Harrisem, Christopherem Hitchensem, no i oczywiście największą gwiazdą tej grupy, czyli Richardem Dawkinsem, autorem światowego bestsellera „Bóg urojony”. De Waal nigdzie na kartach swojej książki nie określa siebie wprost jako ateistę, ale ujawnia, że dość szybko porzucił religię (wychował się w katolickiej rodzinie na południu Holandii). Przede wszystkim zaś jego osobiste poglądy wyraźnie wykraczają poza agnostycyzm (czyli zawieszenie sądu na temat tego, czy Bóg istnieje czy nie) i bliskie są stwierdzeniu „Boga nie ma”. Dlaczego w takim razie broni religii? Z kilku powodów. De Waal podziela sceptycyzm neoateistów w stosunku do instytucji kościelnych i ich „naczelnych” – papieży, biskupów, kaznodziejów z megakościołów, ajatollahów i rabinów – ale pyta równocześnie, co dobrego może wyniknąć z obrażania ludzi, dla których religia stanowi wartość? Wyraźnie mierzi go agresja, z jaką niektórzy ateiści atakują drugą stronę, uważając się za jedynych oświeconych. Powód drugi: naiwnością jest sądzić, by nauka czy racjonalne podejście do świata mogły zastąpić religię. Wbrew temu, co pisze Sam Harris (to nawiązanie do wydanej również po polsku książki tego autora pt. „Pejzaż moralny”), nie jest rolą nauki wyjaśnianie sensu życia ani tym bardziej mówienie, jak mamy postępować. Trudno sobie wyobrazić – dodaje holenderski uczony – jak nauka i światopogląd naturalistyczny mogłyby zapełnić pustkę po niej i stać się inspiracją dla dobrych uczynków. Nauka jest sztucznie wykoncypowanym osiągnięciem ludzi, tymczasem religia przychodzi nam równie łatwo jak chodzenie czy oddychanie. To coś głęboko tkwiącego w naszej naturze. Co więcej, „wszystko, co ludzie gdziekolwiek osiągnęli – od architektury po muzykę, od sztuki po naukę – rozwijało się w powiązaniu z religią, nigdy osobno. Nie dowiemy się więc, jak moralność wyglądałaby bez religii” – pisze de Waal. Nie znaczy to jednak, że laicyzacja, którą obserwujemy w północnej Europie, jest czymś złym. Ale to dopiero początek drogi areligijnych społeczeństw i zobaczymy, dokąd ona zaprowadzi. Powód czwarty: znacznie większym zagrożeniem od religii jest wszelkiej maści dogmatyzm. „Zastanawia mnie zwłaszcza, dlaczego część spośród tych osób, które porzuciły religię, wciąż ma jednak kojarzone z nią klapki na oczach”. Powód piąty: nie trzeba całkowicie ulegać ponurej opinii osób twierdzących, że nie istnieje moralność bez wiary w Boga („hulaj dusza, piekła nie ma”). Jednak trudno zaprzeczyć znaczeniu presji religijnej w kwestiach moralnych. Wiara w świat nadprzyrodzony miała znaczenie dla rosnących liczebnie ludzkich społeczności. Widać to na przykładzie grup żyjących w XIX w. w USA. Te, które miały u podstaw ideologię świecką, jak kolektywizm, rozpadały się o wiele szybciej niż te, których fundamentem były zasady religijne. W podsumowaniu swoich rozważań o religii de Waal pisze, że neoateiści de facto nie głoszą niczego nowego. Ubierają w stare szaty zakurzone figury. Hitchens dał się bowiem poznać jako prawdziwy marksista, twierdząc, że religia wszystko zatruwa. Harris próbuje wynosić na ołtarze rozum, równocześnie promując ateistyczną wersję „duchowości”. Dawkins zaś niewiele różni się od Freuda uważającego religię za „złudzenie”, które bardzo przypomina słowo „urojenie” z tytułu słynnej książki brytyjskiego naukowca („Bóg urojony”). Małpy i filozofowie Tezy Fransa de Waala są bardzo ciekawe i prowokujące. To, do czego można by jednak mieć pewne zastrzeżenie, to fakt, że polemika z neoateistami byłaby jeszcze ciekawsza i bardziej przekonująca, gdyby została uporządkowana. Ma bowiem formę rozbudowanego eseju, wymieszanego z rozważaniami na temat ewolucji moralności. To zaś powoduje, iż niektóre tezy są potraktowane skrótowo, a przez to mało przekonujące. Gdy np. de Waal pisze, że prawdziwym wrogiem nie jest religia, ale „zastępowanie myśli, refleksji i ciekawości dogmatami”, to od razu pojawia się pytanie, czy można sobie wyobrazić niedogmatyczną religię? Warto również uczulić czytelnika na dwie kwestie. Argumenty de Waala dotyczące zachowań zwierząt często mają w jego książkach charakter anegdotyczny, choć buduje na nich dość mocne tezy. Tymczasem od anegdot do twardej nauki wiedzie długa droga. Krytycy zarzucają również autorowi „Bonobo i ateisty” antropomorfizowanie, czyli łatwe przypisywanie zwierzętom ludzkich odczuć i motywacji. O tym również warto pamiętać podczas lektury. Nie wpływa to jednak na ogólną ocenę książki. To chyba pierwsza naprawdę ciekawa polemika z poglądami Dawkinsa. Jak również bardzo interesująca i przekonująca wizja ewolucji ludzkiej moralności. Warto polecić jej lekturę w pakiecie z wydaną po polsku zaledwie rok wcześniej pozycją pt. „Małpy i filozofowie”. To rozszerzony i bardziej uporządkowany niż w „Bonobo i ateiście” wykład holenderskiego uczonego na temat pochodzenia moralności. Dodatkowym atutem tej książki są zamieszczone w jej drugiej części polemiczne teksty czworga autorów, m.in. znanego współczesnego etyka Petera Singera. Na koniec wypada docenić Copernicus Center Press, krakowskie wydawnictwo powstałe z inicjatywy znanego kosmologa ks. prof. Michała Hellera, które postanowiło przybliżyć polskiemu czytelnikowi dwie książki Fransa de Waala. Choć na Zachodzie jego publikacje są szeroko znane od dekad i weszły już nawet do klasyki literatury z pogranicza nauk przyrodniczych i filozofii, to nikt w naszym kraju dotąd nie zdecydował się na ich wydanie. Frans de Waal „Bonobo i ateista. W poszukiwaniu humanizmu wśród naczelnych” (Kraków, 2014)
Strach przed śmiercią w różnym nasileniu dotyczy każdego człowieka. Jest niezbędną emocją, pozwalającą przeżyć w sytuacjach zagrożenia, bo zmusza do działania. Czym innym jest lęk. Ten dotyczy wyobrażeń irracjonalnych, nierzeczywistych. Lęk paraliżuje, zabiera człowiekowi jasność myślenia.
W Polsce do najczęstszych nowotworów wśród mężczyzn należą: rak płuca, prostaty, jelita grubego, pęcherza moczowego; u kobiet: piersi, jelita grubego, płuca, trzonu macicy.
Piękny hołd tajemnicom kobiecej emocjonalności złożył za to niedawno irański klasyk neomodernizmu Abbas Kiarostami. W półtoragodzinnym dramacie „Shirin” z 2008 r. kamera ani na chwilę nie opuszcza twarzy Juliette Binoche. Treścią tego fascynującego dzieła jest obserwacja sposobu reagowania aktorki na ekranizację staroperskiego poematu.
Cykle innowacji zawsze wyglądają tak samo – najpierw jest entuzjazm, hurraoptymizm i tworzy się bańka. Potem fala opada i zaczyna się normalny rozwój.
Obawom o awarie elektrowni jądrowych towarzyszy pytanie, co zrobić z wypalonym paliwem. Zawiera ono bowiem niebezpieczne dla ludzi i środowiska radiotoksyczne substancje: izotopy neptunu (Np), ameryku (Am), kiuru (Cm), berkelu (Bk) i kalifornu (Cr). Te odpady trzeba izolować od środowiska przez ponad 10 tys. lat.
Pożądanie jednak, o czym przekonują psychoanalitycy, nie zna zaspokojenia, kres społeczeństwa hiperkonsumpcyjnego to świat markiza de Sade wypełniony mechanicznym, wyrafinowanym seksem. Daje on chwilową przyjemność, po której zostaje pustka.
Nieposłuszeństwo obywatelskie chroni ludzi przed wymogami prawnymi niezgodnymi z ich moralnością lub religią, ale nie zmierza do narzucenia tych samych nakazów moralnych lub religijnych wszystkim innym.
John Rawls, amerykański filozof liberalizmu, definiował nieposłuszeństwo obywatelskie jako „sprzeczne z prawem, świadome działanie publiczne, pozbawione przemocy, podejmowane zazwyczaj w celu zmiany prawa lub polityki rządu”.
Odmowa służby wojskowej przez ideowych pacyfistów jest najbardziej typowym, paradygmatycznym wręcz przejawem nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Dobre prawo powinno w miarę możności stwarzać specjalną dyspensę od różnych obowiązków, które choć generalnie słuszne i neutralne, w odniesieniu do wyznawców pewnych religii lub światopoglądów powodują konflikt sumienia: przestrzeganie prawa czy moja moralność?
Ale taki konflikt nie zachodzi, gdy prawo nakłada pewne obowiązki na ludzi nie jako na obywateli, ale jako na przedstawicieli określonych kategorii, np. zawodowych, z którymi wiążą się bardzo specyficzne zadania, ale też i wymierne korzyści. Odmowa przez dyrektora Chazana wskazania lekarza, który przeprowadzi legalny zabieg przerwania ciąży (a także mataczenie prowadzące do przekroczenia terminu legalności zabiegu), jest rzeczywiście nieposłuszeństwem, ale na pewno nie obywatelskim. Nikt prof. Chazana nie zmusza do pełnienia tej właśnie roli zawodowej. Podobnie jak nikt nie każe farmaceutom, brzydzącym się środkami antykoncepcyjnymi, wykonywać tego właśnie zawodu.