Opowieść tworzona na przemian przez Monisię i mnie. Wszystko zaczęło się 27 stycznia 2008 o godzinie 22:09:32 komentarzem Monisi w galerii v3rta:
nice, cowboy:P
"Nice, cowboy" - powiedziała, wyraźnie artykułując przecinek, obróciła się wymownie na pięcie i wtuliła w umięśnione ramiona s., po czym odeszli razem ku wschodzącemu księżycowi.
... a wschodzący księżyc był w pełni więc s.. zamienił się w wilkołaka. Na szczęście na ratunek kobiecie przybył nieustraszony szeryf...
"Na nieszczęście, na ratunek kobiecie przybył nieustraszony szeryf..." na równie nieustraszonym ośle. Odganiając się podziurawionym kapeluszem od much, rzekł głosem piętnastoletniej dziewczyny w ciąży: - Puść tę kobietę, albo.. albo się z tobą... policzę! - Czemu przerywasz nam ten romantyczny spacer we dwoje ku wschodzącemu księżycowi? - rzekł oschle wilkołak. - Spacer..? Yy.. spacer?! To dziewczę jest przerażone! Wilkołak zerknął na swoją towarzyszkę. - Co się stało, jeszcze chwil kilka temu chciałaś ze mną puzzle układać. - Eee.. no wiesz s., przybyło ci trochę włosów. - Kobiety.. - westchnął - Dlaczego chociaż jedna nie zainteresuje się moim wnętrzem! Nie zapyta o pobyt w Afryce z Korpusem Pokoju, ani o moje wiersze, o obrazy światłem przeze mnie malowane. Jestem wrażliwym wilkołakiem! Piszę pamiętniki! - Prze.. przepraszam, nie wiedziałam.. - odpowiedziała łamiącym głosem. Wilkołak prychnął głośno, patrząc M. prosto w oczy. - Dla ciebie przeżyłbym pelagrę w Persji, szkorbut na Półwyspie Malajskim, trąd w Aleksandrii, beri-beri w Japonii, dżumę na Madagaskarze i trzęsienie ziemi na Sycylii, a ty nie możesz sobie poradzić z odrobiną kłaków?! - Chodźmy dalej w stronę księżyca, wynagrodzę ci to. - odpowiedziała M. i filuternie mrugając rzęsami wtuliła się we włochate ramiona s.
Złudzenie optyczne (spowodowane przez oślepiający blask księżyca) jakiemu uległ s.. nie pozwoliło mu dobrze ocenić przeciwnika: nieustraszonym osłem był piękny rumak, rzekomo dziurawy kapelusz zdobiły płatki śniegu, a głos szeryfa brzmiał zdecydowanie i groźnie: „puść tę kobietę, albo się z Tobą policzę!” ...Szeryf uratował przerażoną kobietę. Spojrzał jednak ze współczuciem na włochate stworzenie i pomyślał: „hmm ... może rzeczywiście s... chce być zakochany, ale ciąży na nim ta klątwa. Księżyc w pełni pojawia się raz na jakiś czas ... a jeśli będą w nim jakieś uczucia to nie skrzywdzi kobiety. No cóż ... znajdę mu inną ... bo ta omal nie umarła ze strachu”. Powiedział do włochacza: - S... nie lękaj się, nic Ci nie zrobię. Ale tej kobiety nie mogę Ci zwrócić, myślę, że jest uczulona na włochate. Mam jednak pomysł. Wsiadł na swojego rumaka i odjechał w siną dal. (następna pełnia) S... siedział w parku, kiedy z zachodu przybył zacny szeryf. Nie był jednak sam. Za nim skryła się kobieta, przecudnej urody, blask jaki od niej bił przykuł uwagę s... zamieniającego się właśnie w wilkołaka. Poznał ją, tak to ONA, pozostawił ją dawno, dawno temu, bał się że ją skrzywdzi zamieniając się w wilkołaka. Ale ONA nigdy o nim nie zapomniała. Rzuciła mu się w ramiona. Nagle...w oczach wilkołaka pojawiły się łzy...zamienił się w człowieka pomimo iż była pełnia. Tak to łzy go uratowały, czar prysł. I odtąd s.. żył długo i szczęśliwie u boku swej kobiety, a jego najlepszym przyjacielem stał się nieustraszony szeryf.
S. żył sobie długo i szczęśliwie z przecudnej urody kobietą (w skrócie: PUK) w małym miasteczku na górnym Śląsku. Pracował jako główny programista robotów na wydziale karoserii jednej z większych fabryk samochodowych w kraju. Codziennie wstawał o 5:20, pakował, starannie przygotowane przez PUK, śniadanie i jechał do pracy, po ośmiu godzinach ślęczenia nad monitorem i klęcia na pana Edzia wracał do domu, jadł obiad, siadał przed telewizorem i ze swoją PUK oglądał kolejne wstrząsające wydarzenia w Modzie na Sukces. W niedzielę jadał rosół, w każdy wtorek układał sobotnią krzyżówkę z Teletygodnia, w piątki chodził na bilarda a w poniedziałki zwykł chodzić z PUK na spacer dookoła domu. Księżyc wiele pełń spełnić musiał by wypełnić czarę rozczarowania i znudzenia. Tej pamiętnej pełni s. siedział na balkonie i patrząc w gwiazdy, rozmyślał o nowej płycie Keitha Jarretta, której nie miał z kim słuchać i o dziwnym imieniu, które wykrzykiwała co noc jego przecudnej urody współtowarzyszka… Kto to, motyla noga, jest Rihanna, do diaska? Jego dywagacje przerwała myśl, która od pewnego czasu coraz silniej go nachodziła pomimo wielkiego wysiłku jaki s. włożył w jej tłumienie. – Ciekawe co teraz robi M. Ach, M… Przypomniał sobie, jak kiedyś jej mówił.. //„… jakaś piękna, przyjaciółko moja, jakże piękna! Oczy twe jak gołębice za twoją zasłoną. Włosy twe jak stado kóz falujące na górach Gileadu. Zęby twe jak stado owiec strzyżonych, gdy wychodzą z kąpieli. Jak wstążeczka purpury wargi twe i usta twe pełne wdzięku. Jak okrawek granatu skroń twoja za twoją zasłoną. Szyja twoja jak wieża Dawida, warownie zbudowana; tysiąc tarcz na niej zawieszono, wszystką broń walecznych. Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli, co pasą się pośród lilii”.// Tęsknił. Łkał godzinami. Pocieszał się, że może szeryf nie sprawdza się jako mężczyzna, że czegoś mu brakuje, że pije piwo z sokiem, że jeździ różowym Yarisem, że woli oglądać Power Rangers co niedzielę miast dobrego westernu z Wujkiem Johnem, że wyjmuje łyżeczkę pijąc herbatę, że używa chusteczek higienicznych, że.. że.. W głębi duszy wiedział, że to wszystko nieprawda. Szeryf był dobrym chłopem (mało to wódki razem wypili..?). Ze wściekłości cisnął papierową papierośnicę do kosza z odpadkami szklanymi, wstał i mamrocząc coś pod nosem poszedł po kolejne Karmi. Trzecie.. przy obecnym trendzie, do powrotu PUK z dyskoteki powinien być już lekko wstawiony. – Pewnie znowu wróci kompletnie pijana – rozmyślał – ciekawe, kiedy przestanie wracać na noc. Och M, jakże ja tęsknię do tych naszych wieczorów, spędzonych przy puzzlach i muzyce Glenna Goulda.. Pamiętasz, jak razem rzucaliśmy dynią a ty naderwałaś sobie ścięgno? – powiedział wiatrowi – Jak przywiozłem ci kamyk do tłuczenia weń młotkiem z Jeleniej.. yy.. Jasnej Góry? Wspomnienia. Ktoś powiedział, że z czasem można wszystko zapomnieć.. ów mądrala z pewnością nie spotkał M. Zatopiony w myślach nie zauważył tumanu kurzu, jaki wzbił się na końcu ulicy. - Toż to Agila, nie.. to Zafira.. nie! To musi być Astra IV! Gdy kurz osiadł, rozpoznał.. Toyotę Yaris.. różową.. drzwi się otwarły a z nich wyłoniła się najpierw stopa, później łydka szczupła i sprężysta. Rozpoznał ją momentalnie.. tyle razy nakładał nań wosk. Serce bić szybciej mu zaczęło, piwo zabulgotało pod czaszką.. szybko przerzucił papierową papierośnicę do kubła z makulaturą i podbiegł do samochodu. - Szeryfie, co ty tu robisz! - Errm..